środa, 31 lipca 2013

Postanowiłam, podzielić się z Wami opowiadaniem, które napisałam w gimnazjum. Proszę o wyrozumiałość, ponieważ było to dawno, dawno, temu.



Tajemnica. 
   Lipiec był najgorętszym miesiącem tego lata. Wszyscy najchętniej zostawali w domach. Na ulicach było pusto, tylko od czasu do czasu przejeżdżał jakiś samochód lub szli zmęczeni ludzie. Mateusz, szesnastoletni chłopak, był zawsze na dworze, na placu zabaw, huśtając się na huśtawce.
   Chłopak był przeciętnym nastolatkiem. Wysoki i chudy jak na swój wiek, miał gęste czarne włosy i ciemne brwi. Najładniejsze były niebieskie oczy, które patrzyły na każdego ze smutkiem.
   Mateusz nie miał rodziców, mieszkał z babcią, która wciąż chorowała, ale bardzo go kochała i chciała jak najlepiej dla wnuczka.
   Słońce przygrzewało chłopaka w plecy, ale ten nie miał zamiaru nigdzie iść. Nie zwracał na nic uwagi. Zamyślony, patrzył na swoje brudne buty.
- Cześć - powiedział nagle dziewczęcy głos, lecz ten nie drgnął.
- Cześć! - powtórzyła dziewczyna głośniej.
   Chłopak powoli podniósł głowę i spojrzał na dziewczynę. Była to jego sąsiadka, Wiktoria, mieszkająca po drugiej stronie ulicy.
- Cześć - odpowiedział.
- Twoja babcia cię szuka. Chodź.
- Już...
Chłopak powoli wstał i ruszył za dziewczyną. Nagle stanął i popatrzył na park, do którego nikt nie wchodził od ponad pięćdziesięciu lat. Mateusz rozejrzał się i szybko podbiegł do bramy parku, przeskoczył ją i już był w środku.
- Co ty robisz! - krzyknęła Wiktoria - Tam nie wolno wchodzić.
- No to co - odpowiedział obojętnie.
Dziewczyna także przeskoczyła przez furtkę i podążyła za chłopakiem.
   Nagle, ziemia zadrżała, ze wszystkich stron zaczęli wychodzić pól ludzie, pół konie. Otoczyli przerażonych nastolatków. Ze stada wyszedł ciemny koń i powiedział:
- Myśleliśmy, że żadni ludzie, nie odważą się tu wejść, przez wypadek, który zdarzył się w 1957 roku.
- To przez przypadek - odrzekła zdenerwowana dziewczyna - Nie chcieliśmy, naprawdę. Kim jesteście?
- Centaurami, ale nie tylko my tu mieszkamy. W parku żyją także wróżki, krasnoludy, elfy.
- To niemożliwe. - szepnął Mateusz.
- Wszystko jest możliwe, chłopcze. Tylko musisz w to mocno wierzyć. Bujanie się, codziennie, na huśtawce, na pewno ci w tym nie pomoże.
Chłopak otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. Obserwują go, to dlatego, tak bardzo ciągnęło go do tego miejsca.
- Co wydarzyło się w 1957 roku? - zapytał.
- Nie jest łatwo nam o tym mówić - odpowiedział inny centaur, z jasną grzywą - Park zawsze był naszym domem. Byliśmy ostrożni i nie pokazywaliśmy się ludziom. Nigdy. Niestety, znaleźli się tacy, którzy chcieli odkryć tajemnice parku. Przychodzili z różnym, dziwnym sprzętem. Szukali duchów, demonów, a nawet samego diabła. Straszyliśmy ich, tak że już nie powracali. Pewnego dnia, pijany mężczyzna, wszedł do naszego parku i zabłądził. Krzyczał przeraźliwie, przeklinał, płakał. Chcieliśmy mu pomóc, więc postanowiliśmy pokazać mu drogę do miasta. Niestety, kiedy nas zobaczył, zaczął uciekać i nadział się na wystającą gałąź. Przeżyliśmy to bardzo, ponieważ szanujemy ludzkie życie i wiemy, że dusze błądzą po tym świecie, nie mogąc odnaleźć drogi. Nie wiedzieliśmy co zrobić z ciałem, przerzuciliśmy go przez mur parku i zostawiliśmy. Ludzie sami stworzyli sobie przerażającą historię o demonach, mieszkających w parku, które z zemsty zabiły człowieka. 
Mateusza, zafascynowała ta opowieść. Nie sądził, że jeszcze kiedyś, usłyszy bicie swego serca.
- Mam nadzieję, że że zatrzymacie tę tajemnicę dla siebie. Nie byłoby dobrze, gdyby ludzie znowu zaczęli tu przychodzić.
- Proszę się nie martwić, nikomu nie powiemy - odrzekł chłopak.
- Idźcie już. Babcia cię szuka, Mateusz.
Zanim chłopak zdążył zapytać, skąd centaur zna jego imię, już był z Wiktorią za bramą parku. Nagle powiał silny wiatr i chłopak usłyszał czyjś głos.
- Słyszałaś? - zapytał dziewczyny.
- Ale co?
 Spojrzała na niego pytająco.
-Pewnie się przesłyszałem - odpowiedział chłopak, uśmiechając się.
- Dobrze jest widzieć uśmiech na twojej twarzy.
- Dzięki. Idę, babcia się pewnie zamartwia. Do jutra.
- Do jutra. 
Mateusz biegł do domu. Serce waliło mu jak oszalałe. Nigdy nie przypuszczał, że będzie szczęśliwy. Ale był, właśnie teraz. I doceniał to, dziękował w duchu za tą jedną, krótką chwilę w parku. Nigdy nie zapomni słów centaura, kiedy powiał wiatr, nie przesłyszał się, słyszał wyraźnie:
- Żyj, Mateuszu. Obudź się i żyj.
Chłopak wbiegł pędem do domu i pognał do kuchni, gdzie siedziała babcia.
- Chłopcze! - krzyknęła na jego widok.
Ten rzucił się jej na szyję i powiedział przez łzy:
- Kocham Cię, babciu.
 

Witam wszystkich. Na blogu, będę się przedstawiała jako Katherine, chcę być anonimowa.
Bardzo lubię pisać opowiadania - krótkie historyjki, które śmieszą, wzruszają, "pachną" grozą i tajemnicą. Czasami, podzielę się z Wami muzyką, która mnie inspiruje, pomaga mi przetrwać, porusza moją wenę. Proszę o szczere opinie i dobre rady. Jeśli, nie będzie Wam się podobać moja twórczość, to odejdźcie i zapomnijcie o Katherine. Chamstwa ludzi nie zniosę.
Wkrótce, zaproszę Was do mojego świata wyobraźni.
Pozdrawiam.
Katherine.